like

czwartek, 18 sierpnia 2011

Listy pisane tęsknotą

14 listopada
Kochanie!

Szkoda, że tak szybko uciekłaś. Gdzieś zginęłaś między tysiącami słów ludzi, którzy nas otaczali. Umknęłaś mi tak szybko, że nie zdołałem zaznaczyć tego miejsca w milczeniu, w którym się rozpuściłaś. Gdzie teraz jesteś? Bez słowa mnie zostawiłaś. Zostałem sam. I jestem rozdarty na kilka kawałków, z których nawet nie złożysz sobie ani jednego grama mojej duszy.
Ciągle myślę, jak to się stało. Miałaś mnie dość? Naprzykrzałem Ci się? Nie mogłaś już oddychać, bo zabierałem Twój tlen? Kochanie! Chwilami mi go brakowało. Wstrzymywałem oddech na kilkadziesiąt godzin, dni... żebyś mogła złapać dech. Żebyś Ty wiedziała, co ja robiłem żeby nie zwariować. Żeby nie osaczyć Twojego życia moimi uczuciami.
Nie pojmuje, nie rozumiem. Od dwóch dni Cię nie widziałem. Wariuję. Chociaż jak teraz myślę, to Ty mnie chciałaś przed tym ostrzec. Pouczałaś mnie. Mówiłaś proste i zwykłe zdania. Inni ludzie zapewne nie wyczytaliby z nich nic. Ja myślałem podobnie. Po co mi to mówisz. To są tylko proste zdania. A Ty mnie uczyłaś! Ciągle powtarzałaś: proszę cię, pamiętaj! Jak wstawiasz wodę na herbatę to nie wychodź i nie oglądaj meczu! Znów spaliłeś czajnik! Innym razem wołałaś: Pamiętaj zawsze miej naładowany telefon. Proszę cię. Coś może się przytrafić i jak wtedy się z tobą skontaktuje. Ja to wiem! Teraz wiem, że chciałaś w tych zdaniach nauczyć mnie, żebym umiał sobie poradzić, żeby gdy przyjdzie czas umiał sobie dać radę i nie zapomniał. Ilekroć wchodzę do kuchni i widzę czajnik... To trywialne. Mężczyzna nie powinien łkać nad czajnikiem. Ale ja płaczę. Nie mogę nie płakać. Zabrałaś ze sobą wszystko. Ja nie mam już nic oprócz tych kilku oddechów razem zamkniętych w butelkach wódki, którą codziennie rozlewam. Dla siebie i za Ciebie. Gdziekolwiek jesteś możesz być pewna, że nie spalę czajnika. Już nie pije herbaty.
Brakuję mi Ciebie. Wróć do mnie!
A.
21 listopada
Kochanie!

Wybacz, że tak długo nie pisałem, ale nie mogłem. Popadłem w nałóg, z którym walczę. Dzisiaj spadłaś na mnie z półki nad łóżkiem. Rozbiłaś mi łuk brwiowy. Chciałem tylko żebyś wiedziała, że nie bolało. Wiem, że miałaś na celu zrobienie czegoś gorszego, rozumiem. Irytuje Cię to, że nie masz nade mną wpływu. Że nie możesz już nic zrobić jak widzisz mnie, staczającego się na dno. Kochanie! Wybacz. Nic nie poradzę, że kiedyś wstawałem dla Ciebie, goliłem Twarz żebyś mogła rano przy śniadaniu przytulić swoją twarz do mojej nie krzywiąc się i powiedzieć, że... . No właśnie. Teraz jest inaczej. Dla nikogo nie wstaje. Dla nikogo się nie golę. Dla nikogo nie biegam po bułki do sklepu. Dla nikogo nie wstaje wcześniej żeby nie zajmować łazienki. Dla nikogo nie gotuję, żeby zobaczyć uśmiech i ulgę, że Ktoś nie spali kuchni. Dla nikogo nie tracę czasu. Przez to, że nie żyje dla nikogo, jestem nikim. Zrobiłaś ze mnie pustego człowieka. W środku nie mam nic. Żadnej myśli, żadnego planu, żadnego wspomnienia. Aż do chwili, w której z impetem spadłaś mi na głowę. Kobieto opanuj się! Najpierw mnie zostawiasz, a teraz co? Widzisz, że sobie nie radzę i chcesz interweniować? Nie trać siły, już za późno na to, żeby cokolwiek poskładać do kupy. Zresztą niepotrzebnie się trudzisz. Nie mogę żyć dalej, bez Ciebie. Trzeba było od razu, przy naszym pierwszym spotkaniu powiedzieć, że tak będzie. Że po tak długim związku zostawisz mnie i odejdziesz. Bez słowa, bez spojrzenia, bez pożegnania. Jakbyś mi wtedy powiedziała, to bym się nie angażował!
Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolona. Trzy szwy. Trzy cholerne szwy, które mi będą o Tobie przypominać. Muszę usunąć lustra z domu. Nie będę ich widział, nie będę o Tobie myślał!
A.

P.S. Nie bolało!!!!
25 listopada
Kochanie!

Najmocniej Cię przepraszam! W ostatnim liście na Ciebie nakrzyczałem. Wiesz przecież, że nie chciałem! Po prostu brakuje mi naszych chwil. Brakuje mi Twojego zapachu na poduszce. Już kilka dni Cię nie ma! A ten zapach się ulotnił! Znalazłem Twój ulubiony sweter. Jeszcze pachnie Tobą na szczęście. Teraz przy nim zasypiam. Nawet nie wiesz jak to jest, kiedy się zapomina jak wygląda ukochana osoba. Zamykam oczy i nie widzę Cię, mimo iż jeszcze słyszę Twój głos! Proszę Cię, ja tęsknie jak opętany. Nie znikaj mi nawet z pamięci. To najgorsza kara jaką mi dotąd wymierzyłaś! Nasz tydzień milczenia po ostrej kłótni, pamiętasz go? Poszło o jakąś błahostkę... Ale ten tydzień milczenia, który był nie do zniesienia to nic, w porównaniu do tego, co teraz mi robisz! Błagam, wróć. Ja sobie nie radzę. Wódka się skończyła, a przecież nie wypiję Twojego ulubionego wina, bo wiem jaką miałabyś minę, kiedy wróciłabyś do domu po smutnym dniu i nie było by ani kropli. Kochanie! Tak mi ciężko. Dlaczego mnie do siebie przyzwyczaiłaś? Jesteś współodpowiedzialna za ból, który teraz mną rządzi. Skoro przyzwyczaiłaś mnie do siebie, to jesteś za mnie odpowiedzialna. Powinnaś wiedzieć, że tak będzie. Nie powiedziałaś nawet, że to już. Nie ostrzegłaś. Nie obudziłaś mnie! Najdroższa, co ja mam teraz zrobić? Jestem w martwym punkcie. Chodzę w kółko po mieszkaniu, które wygląda jak mieszkanie studenckie albo coś gorszego. Nie wiem za co mam się chwycić. Pomóż mi, bo nie wiem jak będzie dalej.
A.
1 grudnia
Kochanie!

Nie chcę Cię kolejny raz przepraszać. Ale proszę Cię, nie zabieraj mi cząstek pozostałości po Tobie. Najpierw zapach, potem Twój obraz w moich myślach, teraz już nie pamiętam Twojego głosu. Jest mi strasznie ciężko. Próbuje coś ze sobą zrobić. Dzisiaj poszedłem na spacer. Ale to nie był dobry pomysł. Chciałem tylko odwiedzić nasze miejsca. Ale w każdym czułem się skrzywdzony i osierocony. Czy Ty wiesz, że w tym miejscu, w którym pierwszy raz chwyciłaś mnie za rękę jest dzisiaj pełno śniegu? Pamiętasz ten dzień? Ile ja musiałem się starać żebyś na mnie spojrzała. Aż w końcu nie wytrzymałem i chwyciłem Cię za rękę. Musiałem mieć nadprzyrodzoną siłę i śmiałość żeby wyrwać Cię z tłumu tych głupiutkich koleżanek (tak, wiem. Ustaliliśmy to, to są Twoje najdroższe koleżanki. I mam ich nie nazywać głupiutkim stadem. Teraz Cię tu nie ma, więc nie czuję obowiązku hamowania się). Jaka wtedy byłaś zła na mnie. Podobało mi się to, co widziałem w Twoich oczach. Umiałaś pięknie to zagrać. Niby taka zła, taka asertywna. Tak się chciałaś wyrwać. A ja? Przecież nie trzymałem Cię mocno. Mogłaś mnie wtedy zostawić. Ale tego nie zrobiłaś. Dałaś się ukołysać w rytm wiatru. Przytulić. Zaprowadzić w ustronne miejsce. Zawsze powodowałaś we mnie to, że czułem się silny. Nie wiem jak Ty to robiłaś. Ale przy Tobie wydawało mi się, że jestem w stanie zmierzyć się z każdym byle była byś bezpieczna. Dzisiaj nie uchroniłbym mrówki. Zabrałaś mi chyba poczucie godności. Mogłaś mi chociaż zostawić to uczucie siły. Może bym sobie poradził. To głupie. Wiem. Nic na to nie poradzę.
Muszę Ci się do czegoś przyznać. Zrobiłem coś okropnego. W tym naszym miejscu była jakaś inna para. Przypomniała mi o nas. Jakbym już i tak mało rozmyślał. Nawrzeszczałem na nich. A oni wyzwali mnie od starego dziada, który powinien trafić do psychiatryka.
Kochanie, przecież my byliśmy zawsze młodzi. Jak to się stało, że bez Ciebie utraciłem tyle życia. Jestem wrakiem człowieka na chwilę obecną.
A.
20 grudnia
Kochanie!

Zbliżają się święta. Ale ja już ich nie czuję. To przykre, zawsze razem już tygodnie przed cieszyliśmy się, że nadchodzą. Teraz? Tygodnie przed zrezygnowałaś z obchodzenia świąt ze mną. Z Nami. Wiesz, że nikt nie chciał się podjąć ugotowania czerwonego barszczu i nikt z Nas nie potrafi zrobić makaronu! Dlaczego tego nikomu nie pokazałaś? Teraz będę musiał dławić się tym sztucznym wyrobem niewiadomego pochodzenia. Wiesz, że ja lubię tylko własnej roboty! Tylko Twoje! A pamiętasz jak zaczynaliśmy nasz związek? Nie potrafiłaś nic a nic ugotować! To ja byłem kucharzem. Dopiero kilka lat później wyrzuciłaś mnie z kuchni ze słowami „No idź już, idź. Nie potrzebuje Cię tu”. Kochanie! A ja teraz potrzebuje Ciebie, tutaj obok mnie. Gdziekolwiek jesteś daj jakiś znak, że jest Ci tam dobrze. Wiem, że zaczęłaś nowe życie. I pewnie znów nie umiesz gotować. Ale nie przejmuj się, nauczysz się. Pamiętaj, że zawsze kiedy marszczysz czoło jesteś śliczna. Zawsze tak na mnie patrzyłaś, gdy traciłem do Ciebie cierpliwość. I kto teraz będzie się z Tobą kłócił? Kto będzie Cię karmił?
Nie chcę tych świąt, nie chcę pasterki bez Ciebie, nie chcę tej sztucznej choinki. I wiesz co, chyba byś mnie za to udusiła, ale księdza na kolędę nie przyjmę, albo przyjmę, ale wygłoszę mu cały referat na temat Twojego odejścia i jego winy. Wiem, wiem. On nie jest niczemu winny, ale Ty zawsze byłaś taka cicha, spokojna, delikatna, subtelna i ja przy Tobie też taki byłem. Ale Ciebie nie ma. To ja mu pokażę! Przynajmniej najmłodsi będą mieli ubaw.
Kochanie! Tęsknie za Tobą. Nie chcę tych świąt bez Ciebie!
A.
28 grudnia
Kochanie!

Na szczęście już po świętach. Masa prezentów nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego. Po co w ogóle obchodzimy święta? Po to, żeby wydać pieniądze. Ludzie nie mają na rachunki. Ale zastaw się a postaw się. Do jasnej cholery. Nie panuję nad sobą. Kochanie gdzie Ty tak długo jesteś? Martwię się o Ciebie! Jest grudzień, a Tobie zimą zawsze ręce strasznie marzły. Zawsze wtedy chodziłem do kuchni, robiłem herbatę, wlewałem soku malinowego... plasterek cytryny, tylko cieniutki, bo do grubych plasterków miałaś awersję. I przynosiłem Ci w tym wielkim zielonym kubku, który dostałaś od swojej koleżanki z liceum. Kochanie, a czy Ty wiesz, że mi również zaczęły marznąć ręce? I czuję się gorzej.. jakoś tak mi się ciężko oddycha. I już nie chodzę codziennie na długie wieczorne spacery, bo jakoś mi pusto i ciężko bez Ciebie...
Tulę Cię mocno!
Czekam z herbatą!
A.
1 stycznia
Kochanie!

Wiem, że Ci się to nie spodoba, ale otworzyłem dziś w nocy Twoje wino. Nie mogłem się powstrzymać i zacząłem wspominać. Pamiętasz jak powiedzieliśmy naszym rodzicom, że zamieszkamy razem? Do dziś mnie bawi mina Twojego taty! Ale jak to? Wzięliście ślub? No, ale sama przyznasz, że jak na tamte czasy, to byliśmy młodzi i głupi! Szaleni...Pod prąd. Tak działaliśmy. Ja miałem wtedy 21 lat, Ty 19. I miałaś takie zielone oczy. I tak bezgranicznie mi ufałaś. I co teraz? …
Pamiętasz? Twój ojciec nie wpuszczał nas do domu przez 3 miesiące, Twoja matka płakała. Moi rodzicie krzyczeli na nas.. A my siedzieliśmy na naszym jednym pokoju i czekaliśmy aż sąsiedzi zwolnią łazienkę. Kochanie czyż to nie był cudny czas? Słodki, gorzki.. piękny. Jak Ty płakałaś, bo zobaczyłaś ojca kiedyś na dole za drzewami, jak wystawał z jedzeniem od naszych matek, z paczką, w której była świeża pościel. Musiałem Cię tulić całą noc, głaskać po głowie i tłumić Twój szloch! To była jedna z piękniejszych chwil mojego życia!
Czy Ty możesz zrozumieć, że ja bez Ciebie nie będę żyć długo, proszę Cię, wróć. Jak odchodziłaś to nie mówiłaś, że na tak długo.
Wariuję!
A.
   17 lutego
Kochanie!

Kochanie nie pisałem, bo nie mogłem, przepraszam. Źle się czułem. Ten ból przy pisaniu szczególnie powraca. Nie, to nie jest tęsknota. Z tęsknoty boli mnie mózg. Wiem, że się teraz śmiejesz, bo przypomina Ci się moja teoria na temat miłości. Tak miłości nie ma w sercu, będę Ci to zawsze powtarzał. Bo serce kochanie ma zastawki. Jakbyś nie wiedziała. Ma duże rurki wchodzące i wychodzące i jest tam pełno krwi. I nie wmówisz mi, że między krwinkami czerwonymi i białymi mieści się jakaś miłość. Bo jakby była, to byłby to związek na pewno szkodliwy dla zdrowego człowieka. Ale za to miłość mamy w mózgu. I tam się tworzy. Moja się tam właśnie stworzyła. Patrzyłem na Ciebie jak siedziałaś na ławce, przy fontannie. Był kwiecień, gorąca wiosna, a słońce odbijało się od Twoich policzków. Wiatr pachniał świeżością i rozwiewał Twoje krótkie włosy. Dlaczego się śmiejesz? … A! Ty zawsze tu się śmiałaś i mówiłaś, że to nie miłość i mózg tylko moja inna część ciała. Nigdy nie wiedziałem o co Ci z tym chodzi. Jak mówię, że w moim mózgu to poczułem, to znaczy że poczułem. Koniec i kropka! Uspokój się i przestań chichotać! Za stara jesteś, żeby się z tego śmiać.. no już! Cicho! Ja Ci tu opisuje uczucie pierwszej miłości, a Ty się śmiejesz jak nastolatka! Kobieto ile Ty masz lat.. No a skoro już o tym mowa, to powiem Ci, że jak na 17 lat to Ty wcale taka nieśmiała nie byłaś!
A.
10 marca

Kochanie!

Chyba muszę Cię ostrzec, nie wytrzymuje bez Ciebie. Niedługo się chyba zobaczymy. Czuje się coraz gorzej. Jak ja bym chciał wrócić do naszej miłości jak mieliśmy naście lat. To było takie zabawne i urocze. Powiedziałem ostatnio Kasi, żeby się nie bała chłopców, bo oni nie są źli. Wiesz jakie ona ma wielkie oczy jak jest zdziwiona? I takie zielone jak Ty! Jak nie bardziej. Nie uwierzyła mi. Ale powiedziała, że postara się nie wrzeszczeć na tego chłopca. Ja jej nawet powiedziałem, że ma się go nie wstydzić i kiedy zacząłem jej tłumaczyć sprawy damsko męskie to nam przerwano!
Chyba faktycznie się niebawem zobaczymy, bo dzisiaj paskudnie się czuję. Ledwo łapie oddech, jakoś tak mi ciężko i smutno bez Ciebie.
Do zobaczenia Kochanie!
Gdyby nie to, że na mnie czekasz to bałbym się!
Kocham Cię
A.
13 marca
Kochana Babciu!

Muszę Ci nasakrżyć na Dziadka! Przestał brać lekarstwa i zasnął. Nie wiedziałam co się dzieje.. Ale Tata mi wytłumaczył, że Dziadek za Tobą tęsknił i poszedł do Ciebie. Trzeba było powiedzieć, że Ci smutno, to też napisałabym list tak, jak pisał Dziadek! Babciu, wiesz jak krzyczałam na rodziców, że nie pilnowali, żeby Dziadek brał tabletki! Bo On robił różne dziwne rzeczy, chował pod poduszkę, do ziemi w doniczce! Ja wiem! Bo jak ja byłam chora to robiłam tak samo. Przyłapałam Go na tym kiedyś i On wtedy je wziął do buzi, ale na pewno nie połknął. Jak wyszłam to na pewno wypluł. Ale powiedziałam rodzicom! A oni Go nie przypilnowali. Babciu dlaczego Ci było smutno bez Dziadka? Trzeba było wrócić do nas. A tak Dziadek sobie poszedł i co ja teraz zrobię? Z kim będę wygrywać w warcaby? Kto mi dokończy bajkę o miłości? Kto mnie będzie bronił przed rodzicami i mówił, że to ja mam rację. Już i tak nie mogę jeść Twojej zupy jarzynowej, to teraz nie będę mogła z Dziadkiem oglądać seriali kolumbijskich! Pamiętasz jak razem je oglądałyśmy i Dziadek był zły? A potem jak sobie poszłaś to razem oglądaliśmy, bo mówił, że jak się zobaczy z Tobą to będzie Ci musiał opowiedzieć o tym, jak Alvaro spotkał tą panią i przytulał się z nią mimo że miał żonę. Babciu ja tęsknię za Tobą i za Dziadkiem też! Wrócicie niedługo? Bo Mama tak dobrze nie gotuje, a Tata siedzi cały czas w pracy.
Kocham Was!
Kasia

P.S. Powiedz Dziadkowi, że Jasiu już mnie nie przezywa! Nawet dał mi ostatnio cukierka o smaku Coli! A przecież Jasiu lubi wszystko co ma smak Coli! I nie zapomnij powtórzyć Dziadkowi, że zaczęłam mówić Jasiowi „cześć”.  









2 komentarze:

  1. Czytając ten pamiętnik, nie mogłam opanować łez. Wzruszyła mnie ta wielka miłość, tęsknota za ukochaną osobą, chęć spotkania się z nią. Szkoda, że te najpiękniejsze uczucia często trwają tak krótko... Szkoda, że często w piękną miłość próbuje ingerować Śmierć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Natalia! Jak ja kocham twoje opowiadania... Mają w sobie magie i wspaniałe uczucia.
    Mimo, że przeczytałam je po raz kolejny popłakałam sie. Łzy płynęły szybko, gdy tylko wyobrażałam sobie starszego mężczyznę, który siada przy stole wypisując listy do swojej ukochanej, zmarłej żony. Marzę o takiej miłości jak ta...

    OdpowiedzUsuń